Cette traduction par Madame Marta Cywinska du premier texte politique de Balzac est publié à la mémoire de mon grand-père, Pierre Soleil, né en 1870 et mort en 1942, ami de la Pologne depuis son enfance grâce au fils d’un exilé dont il fit la connaissance au lycée de Niort. Bien plus tard, Pierre Soleil apprit le polonais, fit de longs voyages en Pologne et publia en 1936 Chez nos amis les Sarmates, et en 1939, une admirable traduction du livre de Joseph Ujejski sur Joseph Conrad.


Honoré de Balzac

1. Na tułaczkę

(Le Départ)


Czy widzicie ten okręt w pobliżu molo? Niebo jest niebieskie; morze pobłyskuje, brzegi umocnione granitem: granitowe fortyfikacje i forty i port w Cherbourgu jawią się wyraźnie całe w światłach.

Czy odczuwasz oznaki spustoszenia wokół siebie?... Nie. Cóż, nawet najdawniejsza monarchia przeminie. Zmieszajmy się z się z tłumem, który wylewa się aż do samego portu i zobaczmy ten niesamowity orszak.

Oto król!

Tak oto brzmiał głuchy odgłos nieustannej wrzawy, gasnący na ustach w chwili, gdy gdy Karol X się pojawił. €“ Nie potrafili tego nawet wyrazić... To, w rzeczy samej, ostatni król Francji; po nim być może mógłby pojawić się jakiś władca Francuzów, ale ten jest od Boga, prawowity król. Król, który powinien być jak król, spadkobierca tronu, jak i wy jesteście dziedzicami przeznaczenia, bowiem tego oto króla i dziedzictwo wasze łączy nieuchwytna, wręcz intymna więź, której wymiar będziecie mogli pojąć dopiero pewnego dnia.

W tej oto chwili ten stary człowiek o białych włosach, owładnięty własną ideą, ofiara swojej idei, zaś ani ja, ani ty, nie potrafimy orzec, czy był nierozsądny czy mądry, ale utwierdzamy się w przekonaniu, iż wszyscy ulegają płomieniowi osądu w żarze teraźniejszości, nim uczynią dziesięć kroków w chłodzie przyszłości. Ten stary człowiek wydaje ci się godzien pożałowania: niestety! Zabiera ze sobą fortunę Francji. I ujrzycie fatalne w skutkach zstąpienie na pokład statku. I przypłacicie to jeszcze mocniej łzami i srebrem! Ujrzycie więcej spustoszenia aniżeli szczęśliwości, śmiechu i złota od początku jego panowania.

- Czy widzicie bankiera, wielokrotnego milionera, któremu spieszno wykreować władcę  jako prowizję? Tego, który umieści swego króla w księgowości? Który sporządzi rachunek za ekonomiczną koronacją napisawszy: aż tyle za sianie zamętu rewolucyjnego w Rambouillet?. I który dla  Świętej Ampułki umoczy swego władcę w złocie? No cóż, co za nieroztropny bankier, co klepie króla po ramieniu i rzecze: Spożyjmy razem posiłek: uczynię cię moim dziedzicem. Ten człowiek w typie bankierów, będzie się delektował spektaklem popadających w ruinę stu banków, jeden na drugi niczym karty, rozrzucone delikatnym chuchnięciem dziecka.

No proszę, gdy król się oddala, oddala się też ów dyliżans. Drogi są usłane głębokimi śladami jego kół, a on porusza się jedynie za cenę złota, trzeba było pokoju i milionów, by go umocnić. Za kilka dni ten mały pokojowy rząd tych posłańców już nie będzie istnieć. Król Francji zabierze ze sobą kredyt, biedaczysko, ale czegoż on nie zabierze jeszcze? Na tym statku towarzyszą mu w  żałobie nawet dzieła sztuki.

Czy to trony z rabatem, taniutcy królowie, którzy mogą siać złoto, by wyrosły zeń arcydzieła? Czy to pięciuset mieszczan rozpartych wygodnie w siedziskach z myślą o zasadzeniu topoli? Czy też są to zwykli aptekarze zaabsorbowani tworzeniem cywilizacji bobrów? Czy też filantropi zachwycają możnością częstowania innych oszczędnościowymi zupkami? Czy to kupcy handlujący upolitycznionymi ławami i zaprzysiężeni licytatorzy budżetu, którzy przeznaczą pieniądze na galerie, muzea, na długotrwałe nieudane inwestycje, na powolne podboje myśli, czy też nagłe iluminacje geniuszu?!

Będzie to jednak sztuka skutkująca wielkim rozwojem postępu, sztuka samobójstwa. Swoista próba uzasadnienia, że człowiek, który nie mógł podnieść ręki ponad głowę, mógł powiesić się tak, że nogi zawisły nad ziemią. Zaiste,  godne to pożałowania, iż  Fakultet  nie postawił tezy odwrotnej, a mianowicie, że niemożliwe jest zawieszenie się w powietrzu... Niestety! Ten lojalny starzec, zabrał ze sobą mój spokój ducha oraz mą słodką wolność. Kraj, reprezentowany przez złodziei lub zbiegów, jako też złoczyńców lub głupców, zostanie zmieniony w nakaz formowania straży; a jeśli pójdę na spacer, nakaz będzie mi towarzyszył. Jeśli zaś udam się do mojego rodzinnego kraju, trzech handlarzy żywnością w pobliskim sąsiedztwie dowiedzie, że powinienem być członkiem straży, zaś naprędce powołany trybunał wtrąci mnie do więzienia w ojczyźnie wolności nad wolnościami. Wolność w prawach jest tyranią zwyczajów, a despotyzm w prawach gwarantuje wolność zwyczajów. Jest to paradoks odejścia prawowitego króla sprawiający, że prawda wyjdzie na jaw. Gdy ów starzec i dziecko postawią stopę na tym statku, naród będzie suwerenny ludzie, którzy nie umieją czytać; dwadzieścia milionów istot, którym królewskość od Boga dana rozdała chleb, zaś jutro nie zostanie z tego nic. A wówczas to byliby zdolni przetłumaczyć własną suwerenność okropnym słowem: Dosyć podatków! I złota!. Wszyscy pasterze będą chcieli zachować barany przytroczone do konia. Suwerenność ludu da się wyjaśnić istnieniem klasy średniej średniej, co zabrzmi jeszcze bardziej złowieszczo: dość przewagi społecznej! Dość szlachty! Dość przywilejów ...

I od razu, dosyć luksusu, dosyć chwały, dosyć pracy! Jednym słowem, zburzą pomniki, nie będąc w stanie wymówić królewskiego słowa, które je buduje. Walka przeciętności przeciwko bogactwu, ubóstwa przeciwko przeciętności, zapewni przywódcom tylko przeciętnego człowieka, a dysharmonia wystąpi z brzegów i poleje się niczym krew w tym kraju, tak bogatym w tej chwili. Musimy słono zapłacić za edukację naszych nowych suwerenów, naszych nowych prawodawców, bowiem będą oni próbować wszystkiego poza siłą, jak również przez kilka miesięcy te matki, które przyniosły w ramionach własne dzieci, będą świadkami upadku innego dziecka, mogąc zarazem ujrzeć, jak dźwiga ono ciężar nieszczęścia już w tym wieku. To one właśnie będą drżeć na samą myśl, że znów Konwent może powrócić. W dniu, w którym parostwo dziedziczne zostanie wywrócone, ostanie się tylko jedna uzbrojona siła, siła przedstawicielstwa narodowego, ostanie się tylko jedna rzecz, która nie będzie budzić wątpliwości: nędza.

Wszystko to jest ceną wejścia całej rodziny na ten statek. Trzykrotny upadek starszej linii [dynastii] zrujnował Francję. Kto się myli? Francja czy Bourbonowie? Nie śmiałbym wiedzieć; ale kiedy wrócili, przywieźli oliwki jako symbol pokoju, jak też dobrobytu i uratowali Francję. Francję już podzieloną. Spłacili długi wygnańcze, spłacili długi Cesarstwa i Republiki. Przelali tak niewiele krwi, że dziś gdy ci pokojowi tyrani odchodzą, nikt ich nie broni, ponieważ nawet ich przyjaciele nie wiedzieli, że zostali zaatakowani. Za parę miesięcy usłyszycie, iż nawet mając w pogardzie władców musimy dokonać żywota na progu ich pałaców, chronić ich, bowiem  król to my sami. Król jest wcieleniem ojczyzny. Król dziedziczny jest pieczęcią mienia, żywą umową wiążącą wszystkich tych, którzy posiadają przeciwko tym, którzy nic nie posiadają. Król jest kluczem do sklepienia społecznego; król, zaprawdę król, jest siłą, zasadą, myślą państwa. Władcy są zasadniczymi wyznacznikami życia tej starej Europy, która  może utrzymać swą dominację nad światem jedynie poprzez luksus, sztukę oraz myśl. Wszystko żyje, rodzi się i rozwija się jedynie pod jego nieograniczonym panowaniem.

Nadejdzie taki czas, kiedy, potajemnie lub publicznie, połowa Francuzów będzie żałować odejścia tego starego człowieka, rzeczonego dziecka i powie: Jeśli rewolucja z 1830 r. była do wywołania, to by jej nie wywołano. Jedno marne aresztowanie trzech bohaterów przez trzy dni ot i cała opowieść, krótka jak słowo Tacyta, a wzmiankowane zdanie wydało owoce, bowiem jakakolwiek restauracja lub rewolucja jest jedynie urzeczywistnieniem tajnych myśli ludu i eksplozji interesów, zmierzających na jednym poziomie do tego samego celu: pokoju i bezpieczeństwa. Możemy na intencję Francji przywołać słowa wypowiedziane podczas eskortowania Pawła I, zaś ci, którzy potrafią czytać naszą historię od czterdziestu lat, nie zawahają się powtórzyć:

Ludzie, którzy prowadzą ścieżkami konwoju  legalną monarchię, sami zakopują w ziemi uprawnionego do ulgi z tytułu posiadania korony i władzy.

Napoleon zginął tak, jak faraonowie z Pisma Świętego, pośrodku morza krwi, żołnierzy, roztrzaskanych wozów i w przepastnym całunie ze splotów dymu; zostawił Francję mniejszą niż ta za Burbonów. Upadek był ich przeznaczeniem, choć przelewali krew tylko swoich, zaledwie splamieni krwią ludzi, którzy mieli broń, by zagwarantować wykonanie kontraktu i którzy w obliczu zwycięstwa go nie sygnowali.

Cóż, suwerenowie opuszczają Francję znacznie większą i kwitnącą. Ci, którzy przechwycili władzę, którzy starają się zapanować nad szczęściem ludzi, uczą się na swój koszt znaczenia słowa katolicyzm, które często trafiało prosto w twarz tego starca, którego deportujemy, niczym wyrzut; a jeśli przypadkiem rządzą narodem, który ma swój rozum, wybaczę im wygnanie i nędzę tych książąt. Niechaj Opatrzność nad nimi czuwa.

Spójrz na ten fort, tam, nosi imię mężczyzny, który wspina się na statek: odebrano mu już siłą imię trójkolorowa flaga zastępuje białą.

A teraz coś istotnego: jeśli nie przeczytałeś bez cienia emocji u Waltera Scotta opłakiwania wiekowej Merillies, wygnanej z jej wioski, czyż nie dasz kropli łzy temu, który utracił koronę Francji i który po raz trzeci został skazany na wygnanie, zdradzony przez najbliższych?

A oto myśl straszliwsza niż ta, w której pojawia się król, bowiem tu i dziecko zostało odtrącone!

Czy teraz pojmujecie wszystko, co wielkie, nieszczęśliwe, straszne, poważne, poetyckie, wzniosłe, rozpaczliwe, ponure, chwalebne, narodowe, hojne, złowrogie, religijne, ciekawe i zrujnowane wskutek odpłynięcia tych królewskich osób?

Czyż nie jesteśmy wyżej niż wznosząca się góra Roule, a widzimy zaledwie  ludzi tłoczonych w porcie?!

Ci królowie popełnili błędy, bez wątpienia; są oni teraz na otwartym morzu i nie mają żadnego kraju poza niebem.

- Teraz“ rzekłem przyjacielowi, który towarzyszył mi podówczas jeśli zapytasz mnie o powód wygłoszenia takiej oto mowy pogrzebowej, odpowiem, iż dzisiaj nie sądzę podobnie jak Hobbes, Monteskiusz, Mirabeau, Napoleon, Rousseau, Locke i Richelieu ażeby dobro mas musiało być głębszą myślą polityki. Absolutyzm lub możliwie największe skoncentrowanie władzy, czy jakimkolwiek imieniem to nazwiemy jest chyba najlepszym sposobem osiągnięcia wielkiego celu uspołecznienia. Tam oto rzekłem, wskazując na statek kryją się prawo i logika, a za odrzuceniem ich czaić się mogą jedynie burze.

- Przeszłość przed nami odrzekł i Francja! Żegnaj, przyjacielu!

 

Grudzień 1831

 

Komentarz Xaviera Soleil


Ewolucja polityczna Balzaka, która wydaje się dobiegać końca po rewolucji 1830 r., była długa i złożona. Jeśli założymy że pod koniec 1831 r. szczerze przyznawał się do legitymizmu, czego wyrazem jest powyższy tekst i co odczytać możemy w zbiorze zatytułowanym Brunatne opowieści: Najpiękniejsza moc, jaką dotychczas znamy... w wymiarze arbitralnym i sprawiedliwym to prawdziwy król! to należy jednak zauważyć, że jego doktryna jest daleka od teoretyków tradycjonalistycznych, takich jak de Maistre, de Bonald, Ballanche czy pierwszy Lamennais. Balzac nie powołuje się na wyżej wymienionych, na wykładnię moralną, prawną lub metafizyczną zasady prawowitości. Ponadto ostatnią z wymienionych umieszcza w tle, w sposób tak niedookreślony, by móc zidentyfikować legitymizm z absolutyzmem. Widzimy też, że jego ówczesny system dotyczy kwestii obrony społeczeństwa. Rok 1830 kojarzył się brutalnie z 1789, a któż wie, może mógłby rychło zamienić się w 1793.

 

z francuskiego przełożyła Marta Cywińska

przypisami opatrzył Jacek Bartyzel


Tłumaczenie za zgodą i na podstawie przedruku oryginału opowiadania na stronie Xaviera Soleil http://xaviersoleil.free.fr/article/honore-de-balzac-depart.html

Retour à l'accueil